Przejdź do zawartości

Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak niknie gwiazda z niebios zepchnięta.
W milionie iskier, bryzgów i wstęg.
I uroczysta nastała chwila,
I świat w tak głuchą utonął ciszę,
Że mógłbyś słyszeć szelest motyla
Co się na dzwonkach kwiatów kołysze.

9.
O! samotności! — śród twojego łona,
Człowiek nieszczęścia stawszy się zdobyczą,
Szuka pociechy — a ty, jak mamona,
W łudzące sidła zwabiwszy go zdradnie,
Stawiasz mu puchar zaprawny słodyczą,
W którym trucizna znajduje się na dnie. —
Twój nektar, żądze uśpione poduszcza,
Wskrzesza pamiątki — a człowiek tak słaby,
Że w nieskończoność myśli się zapuszcza,
I w najzgubniejszej, znajduje powaby.
Tak młody strzelec, w najrańsze swe lata
Już zwijał pasmo z samych nieszczęść snute,
Już czuł pogardę dla ludzi i świata.
Ale samotność, która go zwabiła
W ostatniej chwili — zgubniejszą dlań była,
Niż całe życie cierpieniem zatrute.
Miłe wspomnienia słodkich chwil dziecięcia,
Kiedy się z pączka w pełny kwiat rozwijał;
Rozkoszą tchnące miłosne zaklęcia,
Których dźwięk niegdyś w sercu się odbijał;
I te ustępy z młodzieńca żywota,
Pełne zapału i ognistych wrażeń