Przejdź do zawartości

Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z płaczem żegnając mą zagrodę małą,
Poszłam do dębu... Zrazu, święta trwoga
Ścisnęła serce, bo mi się zdawało
Że widzę puszczą władnącego Boga;
Tak twoja zbroja srogi blask miotała.
Cóż? — kiedym ciebie o panie, poznała!“

XLV.

„Ilho!... o miła Ilho!... zawołałem.
Tak, jużeś moją i moją na wieki;
Od ojca władzę nad tobą dostałem,
I nikt mi danej nie wydrze opieki;
Służyć ci — moim majątkiem i ciałem,
Bronić — dopóki nie zawrę powieki,
I póki Bóg mnie w swej łasce zachowa,
Stwierdzam pieczęcią rycerskiego słowa.

XLVI.

„Jest u mnie zamek murowany z cegły
W pośród dwóch jezior — ma obrony liczne:
A z wieży zamku, jak widok rozległy
Tak moje włości ciągną się dziedziczne;
Tak moje puszcze dokoła zaległy;[1]
Tam — będziesz panią, znajdziesz sługi liczne,
Tam, będziem żyli szczęśliwi, jak w niebie,
Bo serce — dawno należy do ciebie.

XLII.

— „Serce!“ — i łkanie wypadło z jej łona —
„Nie mów mi tego, choć słuchać tak miło,

  1. Autor miał tu najwyraźniej na myśli, swoją późniejszą siedzibę Skępę, śród dwóch jezior i dużych lasów położoną, gdzie dotąd widać jeszcze grodzisko prastare, nad brzegiem jeziora. (Przyp. Wyd.)