Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Twardowski.

Słuchaj mnie Hanno! powrót do klasztoru
Już niepodobny — raz złamana krata,
Zemsta twych krewnych i przesądy świata,
To przepaść! — dla nas nie ma już wyboru,
Tylko iść naprzód... w te gościnne progi,
Do których piękna miłość przewodniczy...
O droga Hanno! porzuć płonne trwogi
Piękniejszą przyszłość da ci świat w zdobyczy
Niż tę, co tracisz — bo zyskasz swobodę.
Wszak dotąd żadne nie wiążą cię śluby?
Sierota — sercem, ofiara — rachuby,
Miałaś poświęcić anielską urodę,
Tę perłę, godną cesarskiej korony,
Za wieniec z cierniów i łez upleciony.
O! do poświęceń, rozleglejsze pole
Świat ci przedstawia, niż samotna cela,
Która zamknąwszy w samolubnem kole,
Kratą od całej ludzkości oddziela.
Cel masz przed sobą — tylko podnieś oczy,
Ujrzysz człowieka, który zdarzeń zbiegem
Popchnięty — stanął nad otchłani brzegiem
I lada chwila na jej dno się stoczy.
Sam się podźwignąć nie może — sił niema,
Złamany walką z życiem nieustanną,
Chyba go anioł od upadku wstrzyma.
Tym nieszczęśliwym ja jestem o Hanno?
Aniołem...

Hanna.

Nie kończ... wszakżem sługa twoja,