Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobem uzyskać od każdej potrzebnej mu osoby wystarczające godziny pozowania? To, oczywiście, uszczuplało już liczbę przedmiotów, ściśle pejzaże, ograniczone zakątki miasta, gdzie prze chodnie byli już bylko sylwetkami, które wymagały paru zaledwie zarysów. Potem pogoda tysiączne mu stawiała przeszkody, wiatr przewracał mu stalugi, deszcz wstrzymywał posiedzenia. Takich dni powracał do domu bezprzytomny prawie, zirytowany, grożąc pięścią niebu, oskarżając przyrodę, że broni się, aby nie zostać pochwyconą i pokonaną. Żalił się gorzko, że nie jest bogatym, bo marzył o tem, by mieć ruchome pracownie, powóz w Paryżu, statek na Sekwanie, w których żyłby jak cygan sztuki. Ale z nikąd nie było pomocy, wszystko spiknęło się przeciw jego pracy.
Krystyna wówczas cierpiała wraz z Klaudyuszeni. Podzielała naprzód jego nadzieje, odważna, rozweselająca pracownię ruchliwością dobrej gospodyni; a teraz siadała częstokroć zniechęcona, zgnębiona, ilekroć widziała go bezsilnym. Przy każdym odrzuconym obrazie okazywała boleść tak żywą, zraniona w swej miłości własnej kobiecej, mająca tę dumę powodzenia, którą mają one wszystkie. Gorycz malarza wpływała i na jej zgoryczenie, poślubiała jego namiętności, identyfikowała się z jego gustami, broniąc jego malarstwa, co stało się główną sprawą ich życia, jedynie odtąd ważną sprawą, od której zależeć