Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozkoszy minionych. I stracili tyle godzin w tem stykaniu się bezustannem swych istot, że mimowolnie musieli wciąż mówić o tej przeszłości pełnej bezświadomych uczuć.
— Przypominasz sobie ten dzień, kiedy przybyłem do Paryża — mówił Maksym — miałaś wtedy taki zabawny kostium; i palcem zarysowałem ci wówczas trójkąt na piersiach, radząc wyciąć stanik tak spiczasto... Czułem wtedy ciało twe pod szmizetką i palec mój zagłębił się cokolwiek pod nią... To było pyszne...
Renata śmiała się, całując go i szeptała:
— Pięknież bo już byłeś wówczas zepsuty... A jakeś nas ubawił u Wormsa, pamiętasz? Nazywałyśmy cię „naszym małym mężczyzną“. Mnie zdawało się zawsze, że gruba Zuzanna byłaby pysznie zgodziła się na stosuneczek z tobą, gdyby jej margrabina nie była nadzorowała rozwścieklonemi swemi oczyma.
— Ach, tak, ileżtośmy się naśmieli zawsze... — szeptał młodzieniec. — A ten album z fotografiami, pamiętasz? A ileż jeszcze różnych rzeczy: nasze przejażdżki po Paryżu, nasze podwieczorki u pasztetnika na bulwarach; pamiętasz te małe ciasteczka z malinami, któreś ty tak lubiła?... Ja pamiętam zawsze to popołudnie kiedyś mi to opowiedziała awanturkę Adeliny w klasztorze, te listy, które pisała do Zuzanny a które podpisywała męzkiem imieniem Artura d’Espanet, gdzie to proponowała jej wykradzenie...