Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/633

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Istotnie ostatniemi czasy szczęście uśmiechnęło się do niego. Po tylu latach niewdzięcznej pracy pierwsza jego powieść, drukowana najprzód w jakimś dzienniku a następnie wydana w oddzielnej odbitce, doznała wielkiego powodzenia. Zdobywszy tym sposobem kilka tysięcy franków i pewien rozgłos literacki, Jordan pałał chęcią napisania nowego utworu, który miał go doprowadzić do sławy i majątku.
— Gdyby się okazało niemożliwem wzięcie ich do nas, to wynajmiemy dla nich osobne mieszkanko, Przy dobrych chęciach można będzie to wszystko urządzić.
Marcela, drżąca ze wzruszenia, spoglądała z miłością na męża.
— Ach! Pawełku, jakiś ty dobry! — zawołała, wybuchając płaczem.
— Niechże się droga pani uspokoi — powtarzała zdziwiona tem wszystkiem pani Karolina, tuląc w objęciach rozpłakaną kobietę. — Niechże pani nie płacze i nie rozpacza!
— O! ja nie z rozpaczy płaczę!... Mój Boże! jak to dziwnie wszystko się składa! Niechże pani sama osądzi, czy zaraz po naszym ślubie rodzice nie powinni byli dać mi posagu, o którym nieraz od nich słyszałam? Nie chcieli dać mi ani grosza, dowodząc, że Paweł nic nie ma i że ja popełniłam szaleństwo, dotrzymując danego mu słowa... No i dużo dziś na tem zyskali? Pozostałaby przy- -