Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/640

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobnie zagarnął dla siebie około piędziesięciu milionów; dalej znów Daigremont zrabował od dwunastu do piętnastu milionów. Wspominano także o margrabim de Bohain, któremu i tym razem udał się zwykły szachrjski podstęp: przy zwyżce u Mazauda nie chciał on zapłacić różnicy a jednocześnie przy zniżce końcowej u Jacoby’ego zarobił około dwóch milionów franków. Mazaud wiedział wprawdzie, że przezorny margrabia zapisał wszystko, co do niego należało na imię żony, ale własnemi stratami do szaleństwa doprowadzony odgrażał się, że mu wytoczy proces kryminalny. Wszyscy prawie administratorowie Banku powszechnego starali się usilnie powykrawać dla siebie królewskie kęski: jedni, jak Huret i Kolb, zrealizowali swoje akcye przed katastrofą ostateczną, gdy kurs stał najwyżej; inni, jak Daigremont i margrabia przeszli do obozu zniżkowców, trzymając się zwykłej taktyki zdrajców i odstępców; na domiar złego podczas jednego z ostatnich posiedzeń, gdy towarzystwo zaczynało staczać się w głąb przepaści rada zarządzająca kazała zakredytować każdego ze swych członków na sto kilkanaście tysięcy franków. Co się tyczyło kosza, opowiadano, że Delarocque i Jacoby wygrali bardzo znaczne sumy, które zresztą znikły już bez śladu w bezdennej, wiecznie ziejącej przepaści, jaką pod nogami pierwszego z nich kopała żądza uciech zmysłowych, pod nogami drugiego zaś — namiętność do gry i spekulacyi.