Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uwierzysz, jak jestem szczęśliwy z powodu twej nominacyi!
Ksiądz Faujas powstał z krzesła i stał zmięszany, jakkolwiek bowiem umiał nad sobą panować, znalazł się w niespodziewanem położeniu. Bynajmniej nie przypuszczał tyle radości i tak czułych jej objawów ze strony księdza Bourette.
— Musiałem przyjąć ofiarowaną mi posadę — tłomaczył się nowy proboszcz. Początkowo odmówiłem, przekładając biskupowi, iż wielu jest godniejszych kandydatów... Wspomniałem nawet twoje nazwisko, szanowny kolego... lecz nie nie pomogło, biskup rozkazał mi się poddać...
Ksiądz Bourette słuchał, mrugając coraz szybciej powiekami, wreszcie ująwszy za ramię mówiącego, odprowadził go na stronę, szepcząc:
— Wiem wszystko... Przewielebny nasz prałat opowiedział mi najdrobniejsze szczegóły... Fenil nie chciał o mnie słyszeć... podobno w szale uniesienia powiedział: że w razie mojej nominacyi spali pałac biskupi! Są to własne jego słowa! Uważa wprost za zbrodnię moją odwagę, nie może mi przebaczyć, iż chodziłem odwiedzać tego biednego Compan podczas choroby... miotał się z gniewu, gdy się dowiedział, że przybyłem na czas ze świętemi olejami... Otóż narzucał on naszemu biskupowi nominacyę księdza Chardon. Nie wiem, czy znasz księdza Chardon?... Jest to człowiek wielkiej pobożności, lecz nieco ograniczony... ksiądz Fenil miał zamiar rządzić parafią w jego imieniu... co ze