Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mując w karbach swawolne myśli, mające łatwy dostęp do głów młodocianych.
Ksiądz Faujas rozwinął cały plan takiego klubu a pan Maffre zwolna przychylał się do podobnej myśli, potakiwał głową, wreszcie rzekł:
— Ślicznie... ślicznie... ale dla czegóż nie mielibyśmy mieć czegoś podobnego w Plassans? Byłoby to coś w rodzaju wielkiego dzieła, jakie już panu zawdzięczamy... Chcę mówić o założonej z inicyatywy pańskiej Ochronce pod wezwaniem Przenajświętszej Panny. Księże proboszczu a nasz wielki dobrodzieju, racz zająć się przeprowadzeniem szlachetnego swego projektu a tem zbawisz naszych synów, utrwalisz moralność w ich sercach!
— Jeżeli pan rzeczywiście znajduje myśl moją godną poparcia, to pańską będzie rzeczą puścić ją w obieg pomiędzy znajomymi. Ja ze swej strony, powiem coś o tem panu Delangre... Zatem w niedzielę po nieszporach w katedrze, moglibyśmy się zebrać w zakrystyi dla powzięcia stanowczej decyzyi...
W niedzielę pan Maffre przyprowadził pana Rastoil a wszedłszy z nim do pokoju przyległego zakrystyi, zastał tam księdza Faujas rozmawiającego z panem Delangre. Zebrani okazali najżywszą chęć założenia klubu dla młodzieży. Rzecz została postanowiona zaraz na wstępie, zaszły tylko trudności co do wyboru nazwy podobnej instytucyi. Zaczęli się więc z sobą sprzeczać, zwłaszcza pan Maffre obstawał przy swojem żądaniu,