Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mowych, gdy rozgadała się w sklepikach, robiąc codzienne zakupy. Zaczęła się zwolna tworzyć legenda. Rzeźnik twierdził, że pan Mouret bije swoją żonę, bo ją zastaje w objęciach księdza; zieleniarka zaś twierdziła, że tak pobożna kobieta nie mogła zejść na manowce grzechu, żałowała „biedną panią Mouret“, nazywając ją zarazem bezbronnym barankiem. Piekarka zaręczała, że jest wielu „mężów, którzy biją swoje żony dla przyjemności dokuczania“. Przekupki na targu powtarzały sobie o strasznych gwałtach dziejących się nocami w domu państwa Mouret i, podnosząc oczy ku niebu, wzywały ztamtąd pomocy i obrony dla uciśnionej kobiety, którą nazywały najczulszemi mianami, jak chore dziecko, wzbudzające szczere współczucie. Gdy Olimpia szła na targ celem kupienia owoców, zarzucano ją natychmiast pytaniami odnoszącemi się do Marty i przynajmniej przez kwadrans płynął wezbrany potok słów przerywany westchnieniami, akcentowany kiwaniem głów i łzawością spojrzeń.
— Cóż u tej drogiej pani słychać?..
— Zawsze to samo... już wolałabym nie być na tym świecie... Biedaczka zalewa się bezustannie łzami w obawie nocy... Każdyby się ulitował, patrząc na jej nieszczęście... Ja, co ją kocham jako moją najlepszą przyjaciółkę, chwilami życzę jej śmierci...
— A jak się zmieniła niebożątko! Wczoraj kupowała karczochy na moim straganie i wyraźnie wi-