Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/507

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czekając dalszych objaśnień, który, widząc to, zabrał głos ponownie:
— Przed laty znałem pewną damę bardzo światową i uchodzącą za niezmiernie miłą w towarzyskich zebraniach. Była bardzo namiętna, wydawała proszone obiady, przyjmowała w swym salonie mnóstwo osób, należących do najwykwintniejszego towarzystwa. Otóż owa dama, gdy tylko znalazła się sama w swoim pokoju, zamykała się na klucz i po kilka godzin chodziła na czworakach, bezustannie szczekając. Przez długi czas służba była przekonana, iż pani ich ukrywała psa w swojej sypialni... Tymczasem zaś biedaczka ulegała chorobie, którą my doktorzy nazywamy przytomnym obłędem.
Ksiądz Surin, przyłożywszy do ust chusteczkę, powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem, widząc, że równie jak jego rozśmieszyło opowiadanie doktora i obiedwie panny Rastoil. Spoglądając ku sobie, bawili się wybornie na myśl o owej pani, chodzącej na czworaku i szczekającej jak pies. Doktór Porquier zamilkł na chwilę, potem z wielką powagą wytarł nos i, spojrzawszy po obecnych, mówił dalej:
— Mógłbym przytoczyć nieskończoną ilość tego rodzaju przykładów. Mnóstwo jest ludzi, uchodzących za rozumnych, którzy, znalazłszy się bez świadków, dopuszczają się najdziwaczniejszych wybryków. Obecny tutaj pan de Bourdeu znał rów-