Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w ręku. Owczarz przynosił owce związane na cztery nogi i kładł je jak worki, jedna przy drugiej na klepisku, gdzie nie mogąc się ruszyć, podnosiły tylko głowy i beczały. A kiedy który ze strzygących brał jedną z nich, to milkła, poddawała się, gruba w powłoce swojej wełny, której powierzchnię pot i kurz zamieniły w istny pancerz czarny.
Pod nożycami poruszającemi się szybko, zwierzę wydobywało się ze swego runa, jak biała ręka z rękawiczki ciemnej świeże, różowe, okryte śnieżnym puszkiem wełny wewnętrznej. Jedna z matek ściśnięta kolanami dużego suchego chłopa, przewrócona na grzbiet z rozpostartemi nogami, z głową podniesioną odsłaniała brzuch biały, jak drgająca skóra osoby, którą rozbierają. Od jednej owcy płacono trzy sous a dobry robotnik mógł ostrzydz dwadzieścia sztuk dziennie.
Hourdequin patrzył zamyślony i przyszło mu do głowy, że wełna spadła o osiem sous na funcie a więc trzeba się spieszyć ze sprzedażą, ażeby nie wyschła zbytecznie i nie straciła na wadze. Zeszłego roku motylica dziesiątkowała stada Beaucyi. Działo się coraz gorzej, od chwili zaś kiedy ceny zboża spadać zaczęły, groziła ruina, bankructwo. Pod wpływem powracającego niepokoju, dusząc się w podwórku, wyszedł z folwarku, ażeby rzucić okiem na swoje pola.
Tak się kończyły zawsze wszystkie jego kłótnie z Jakóbką: nahałasowawszy, naodgrażaw-