Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiek z szybkością błyskawicy węża poniżej głowy chwyta, tak szybko wysunęła się jego ręka w tym kierunku. W następnej chwili znajdował się już z swym łupem spory kawał przed nią.
Kobieta doznała takiego wrażenia, jak gdyby jej serce z piersi wyrwano. Jakby nowych sił nabrawszy, rzuciła się w pogoń za nim. Teraz już świeciło słońce wysoko; ale ona tego nie widziała. A oto znaleźli się przed bramą, która się właśnie przed nimi roztworzyła. Teraz miejsce egzekucji znalazło się tuż przed nimi. Właśnie przywiązywano człowieka do szafotu.
— Stójcie! Rozkaz królewski!
Kobieta zaś krzyczała przeraźliwie za nim:
— List jest mój! List jest mój!
W ten sposób pomykali szybko we dwoje wzdłuż ulicy na miejsce stracenia, tak że ludzie myśleli, iż zmysły postradali.
— List do mnie należy! — wrzasnęła kobieta raz jeszcze, resztek sił dobywając, i upadła na ziemię jak bez życia.
Sługa wołał atoli ku szlachcicowi:
— Jesteś wolny, panie! Oto rozkaz królewski!
Komendant wziął list do ręki, ucałował go z szacunkiem, rozpieczętował i przeczytał. Czytał po kilka razy. Wtedy dopiero rzecz mu się