Przejdź do zawartości

Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przybył tu by mi dać życie,
A spotkaż straszne skonanie.
Przez to samo dał mi skrycie
Naukę, sam przyznaj panie,
Że ten tylko, ten jedynie,
Żył prawdziwie jak się godzi,
Kto nawet w zgonu godzinie
Śmiercią nawet, życie płodzi!
Pragnę go w tem naśladować, —
Więc i mię każ zamordować.

POLEMIO.

Po tak okropnej obrazie,
Byłbyś już zginął na razie,
Jużbyś światła nie oglądał,
Lecz żyjesz boś śmierci żądał.

KRISANTO.

Ojcze! choć śmiem śmierci wzywać...

POLEMIO.

Przestań mię ojcem nazywać!

KRISANTO.

Nie do ciebie mówię, panie.
Bo choć przez cię wziąłem życie,
To już to słodkie nazwanie
Utraciłeś całkowicie.