Przejdź do zawartości

Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
GDZIE PIĘKNO?


Lubię krzyk namiętności, kiedy się wyrywa
Z ust poety, namysłem niespętanych jeszcze;
Lubię słowa, co w piersiach obudzają dreszcze,
Dlatego, że je miłość zrodziła prawdziwa;
Lubię gniew tytanowy, co nie drży przed niczem,
I Helikon rozburza, Jak lichą garść ziemi;
Lubię boleść, gdy łzami przemawia krwawemi;
Lubie zapal, ze zlotem od gromów obliczem!

O wieszcze! dzieci bogów! czemu z waszej lutni
Rzadko płyną te dźwięki, co są życia echem?
Czyż nie umiecie śmiać się naturalnym śmiechem,
I naprawdę być gniewni, pragnący lub smutni?
Czemu maską aktora lica swe kryjecie?
Czemu więzicie w piersiach uczuć zapał szczery?
Rzućcie trwogę! Nikt orłu granic atmosfery,
Nikt granic możliwości nie wskaże poecie!
Koturny czas wam rozzuć, czas wam zejść ze sceny!..
Kłamstwo uczuć zostawcie zalotnej niewieście,
Bądźcie tem w waszych pieśniach, czem w życiu jesteście,
Z waszej Muzy przeczystej nie róbcie syreny.