Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W piątek Sólejman poszedł, złorzeczył złej chwili,
I w Armyro Christosa ściskał po bratersku,
I aż do dnia białego przez noc całą pili.
A o świcie wracając przez armyrskie bagno,
Rzekł: Christosie! przy sercu twem ogrzałeś żmiję,
Agowie na mej włóczni głowy twojéj pragną.
— Nie, Christo się nie podda Turkom póki żyje,
Bywaj zdrów Sólejmanie, do widzenia w grobie!
Złożyli się, strzelili, i padli przy sobie.“

separator poziomy
GOŚĆ.

Piękna ta, w oryginale, piosnka, śpiewaną jest przy odjeździe przyjaciół i krewnych. Znajoma w całej Grecii i dla tego trudno zgadnąć w którym z jéj krajów wzięła swój początek. Przedmiot wzęty s pożycia domowego i łagodność wyrażeń, kazałyby ją raczej przyznać mieszkańcom wysep lub wybrzeży, niżli wojennym góralóm.

Teraz maj, teraz rosa, teraz czas do drogi,
Teraz gość śpieszy od nas na ojczyste błonia,
W nocy on siodła konia, w nocy kuje konia,
Perły lśnią na czapraku, złotem lśnią ostrogi.
Przy nim kwiat greckich dziewic, młodziutka ko­chana,
Sama mu świeéi, sama doléwa kielicha
I dając kielich prosi go łzami zalana:
„Panie mój! weź mię s sobą, weź póki noc cicha,
Ciężarem ci nie będę jak giermek, jak sługa,