Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matka, ciotka rada w radę,
Że upływa piękna pora,
Że do mniszek nie pojadę,
Trzeba zmienić praeceptora,
Że staruszek choć co chwila
Zdań łacińskich palnie trzysta
Z Horacego i Wirgila,
Nic dziewczyna nie skorzysta.
Wrócił pewny Staś z Berlina,
Dobry chłopiec z piękną famą,
Ten niech kursa rozpoczyna,
Niech wykłada słowo amo.

III.
Wąs miał czarny, bystre oko

I z pochwalnym wrócił listem.
Spojrzał w oczy, och! głęboko,
I odmienił nauk system.
Ucałował w rączki, w lice,
Żem pojęła bez mistrzyni,
Co to znaczy w gramatyce:
Feminini, masculini...
............
1853. Wilno.



KOJEC Z KURCZĘTY.


I.
Świętej pamięci mój prapradziadek,

Nigdy bywało gwarząc nie znudzi,
Bo wielu rzeczy sam bywał świadek,
A wiele rzeczy słyszał od ludzi.
A iż zachował stary obyczaj
Gęsto używał łacińskiej frazy,
Toć się, młodziku, pilnie obliczaj,
Aby zrozumieć wszystkie wyrazy,