Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXIII.

Puhar w puhar — razy z sześć
Kazał rotmistrz miodu wnieść.
Potem wyszli na krużganek:
Tam pod stajnią koń, kasztanek.
Skakał, wił się gdyby wąż.
Targał tręzlę z całych sił,
Jeżył karczek, parskał wciąż.
Kopytami żwirek bił.
Rzekł koniuszy: Widzisz waść,
Co za kształty! co za maść!
Dobrze wróżyć można z niej!
A w tem oku jaki blask!
Wdzięcznem sercem przyjąć chciej
Kasztelańskich fawor łask!
Bardysz tylko kiwnął głową,
Z pod nawisłej brwi surowo
Spojrzał jako żmij.


XXIV.

Lecz złagodził wkrótce twarz,
Wdzięczny uśmiech znowu masz;
Koniuszemu rzekł z powagą :
Gratias ago! gratias ago!
Pan wspaniały — rzeczcie mu,
Żem z rumaka wielce rad.
Co zaś do was — w Polsce tu
Jest obyczaj z dawnych lat:
Biorąc konia albo cug,
Dla stajennych cudzych sług
Trza podarek jakiś dać;
Tręzlowego to się zwie.
Tedy wdzięcznie przyjmij wać,
Na co jeno stało mnie:
Składam waści na ofiarę
Pistoletów dzielnych parę —
Spodobacie snadź.