Strona:Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swego podporządkowania. Chciał podlegać wyłącznie i bezpośrednio naczelnemu dowódcy. Ilekroć otrzymywał od Kongresu lub od Waszyngtona polecenie, aby wziąć udział w operacjach wojskowych, którymi dowodził inny równy mu stopniem generał, odczuwał to niemal jako obrazę i w swych listach do Kongresu nie starał się tego ukryć.
Kongres tym razem przeznaczył dodatkowe środki dla Legionu. Na każdego zwerbowanego żołnierza przeznaczył 200 dolarów, a oficer, który werbował, otrzymywał premię w wysokości 20 dolarów. Kongres nie zgodził się jednak na powiększenie Legionu, z czego Pułaski nie był zadowolony.
Zarząd Wojny Kongresu nalegał na szybki wymarsz Legionu na Południe, ponieważ znów zaczęły nadchodzić skargi od władz w Pensylwanii, że żołnierze plądrują i nękają okoliczną ludność. Pułaskiemu nakazał zachować surową dyscyplinę w czasie przemarszu. Przypominał mu, że „ludność tych stanów nie przywykła do władzy wojskowej, oczekuje ona opieki, a nie gwałtów i ucisku ze strony tych żołnierzy, których utrzymuje swymi pieniędzmi”.
Pułaski przystąpił natychmiast do przygotowania oddziału do długiego marszu. Uzupełnił Legion nowym taborem. Widocznie zajęło mu to sporo czasu, gdyż do Charleston w Karolinie Południowej dotarł dopiero 8 maja. Zjawił się jednak w samą porę, ponieważ pod to niezwykle ważne strategicznie miasto portowe podchodziły wojska angielskie pod dowództwem generała Augustine Prevosta. Anglicy byli tak pewni przewagi i słabości obrony, że przygotowywali się do zajęcia miasta na samo wezwanie do poddania się. Rada miejska była gotowa to uczynić i nawet wyraziła już zgodę na warunki kapitulacji. Wtedy Pułaski w towarzystwie pułkownika Johna Laurensa zjawił