Przejdź do zawartości

Strona:Radosne i smutne.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 157 —



wszystko ujrzeć i wiedzieć o wszystkiem. Czasem która nawróci i płynie pod słońce, wtedy rozpryskują się za nią rozradowane fale, a ona, dziób do góry zadarłszy, do połowy tyłem zanurzona w wodzie, płynie ku wielkim statkom po rozkaz, gdyż jest zbyt pełna życia i ustać nie może w miejscu. Każda ma na dziobie malutkę, śmieszną armatkę, na której śmierć siedzi okrakiem, a ztyłu karabin maszynowy, ponurego zrzędę, który wszystkich zagada, zawsze zły i chory na wątrobę. Wszystkie, tak samo jak i okręty, pomalowane na jakiś zwarjowany kolor pstry, ochronny kolor, zwany na flotylli „japońskim“; namalowana gęba starszej damy, z której deszcz zetrze farby, albo uwiędły ogród w jesieni, tak właśnie wygląda.
Patrzymy z podziwem na tę niespokojną czeredę, a marynarze czynią sobie uwagi:
— Trójka za dużo puszcza ztyłu dymu...
— Ale piętnastka dobrze jedzie!
Piętnastka? Ach, to ta, dawny niemiecki „Gerhardt“, zwinna i szybka. Mimowoli uśmiecham się do niej: to ona dokazywała pod Płockiem tak, że ją bolszewiki nazwały „czortowaja podwodnaja łodka“. Gdyby można pić benzynę, wypiłbym beczkę za jej zdrowie.