Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie wahania się wyniku jedyny dotąd rzucały cień na mój spokój. Teraz zaś po tem wydarzeniu porannem, zrozumiałem, że nastąpił zwrot rozstrzygający: o ile z początku zrzucenie ciała Jekylla było trudne, o tyle teraz rzecz się miała naodwrót. Wszystkie oznaki wskazywały, że zatracałem powoli łączność z mojem pierwotnem i lepszem „ja”, że stopniowo przybrać musiałem kształt drugiego i gorszego „ja“.
Miałem teraz wybór między jednem a drugiem, z tego zdawałem sobie dokładnie sprawę. Obu moim naturom wspólna była pamięć, zaś we wszystkie inne właściwości w różnorodny były wyposażone sposób. Jekyll był naturą złożoną: brał bądź wśród straszliwych obaw, bądź z prawdziwą chciwością, jaknajgorliwszy udział w rozrywkach i przygodach Hydego. Hyde natomiast nie troszczył się wcale o Jekylla, ten miał dla niego conajwyżej takie mniej więcej znaczenie, co dla zbójcy w Abruzzach jaskinia, do której może się schronić przed prześladowcami. Jekyll był pełny uczuć ojcowskich, zaś Hyde okazywał obojętność, jaka nawet synów zazwyczaj nie cechuje. O ile bym się więc zdecydował pozostać Jekyllem, musiałbym się wyrzec raz na zawsze tych zachcianek, którym się tak długo potajemnie oddawałem, czasami nawet w sposób wprost nałogowy. O ile zaś miałbym być tylko Hydem, należałoby pożegnać się z tysiącem in-