Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pan, była dość uzasadniona, że może się pan stać mym partnerem w trudnościach i naturalnie, również w korzyściach mego przedsięwzięcia. Dla pana, przy jego wiedzy specjalnej i wielkiem doświadczeniu w handlu djamentami, rzecz ta nie będzie przedstawiała żadnej trudności, ja zaś widzę przed sobą przeszkody nie do przezwyciężenia. Z drugiej strony osądziłem, że więcej stracę, krając djament na części i to ręką niezręczną, niż wynagradzając odpowiednio pomoc pana. Temat to delikatny, i może nie dość subtelnie go poruszam. Ale proszę pamiętać, że sytuacja taka jest dla mnie nowością i, że nie znam prawideł etykiety w takich wypadkach. Sądzę bez zarozumiałości, że mógłbym pana ochrzcić, lub ożenić w znośny sposób, ale każdy człowiek ma inne talenty, ja zaś talentu do handlu djamentami nie posiadam.
— Nie chcę pochlebiać panu, — odparł Vandeleur, — ale daję słowo, że ma pan niezwykłą predyspozycję do życia kryminalnego. Posiada pan więcej talentów, niż pan przypuszcza, i, chociaż spotykałem dużo łotrów w różnych częściach, świata, nie spotkałem ani jednego tak bezczelnego. Wgórę uszy, mr. Rolles, pan nareszcie obrał sobie właściwy zawód. Co do pomocy, może pan mną rozporządzać. Mam w Edynburgu do załatwienia pewną sprawę dla mego brata i zabawię tam dzień tylko, poczem wrócę do Paryża, gdzie mieszkam stale. Jeżeli pan sobie życzy, proszę mi tam towarzyszyć. I przed upływem miesiąca spodziewam się pomyślnie załatwić pański interesik.
(W tem miejscu, wbrew wszelkim przepisom sztuki, nasz autor arabski przerywa Historję młodego pastora. Uważam takie praktyki za godne pożałowania i potępienia, ale musze iść za autorem i odsy-