Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szedł — były lasy i puszcze niezmierzone. Najwięcej ścieżek było jeszcze na południu w obszarze osiedli nad Białym Czeremoszem. Była też dróżka, przedzierająca się przez skałę sokolską nad Czeremoszem od Kut w góry. Lecz na zachodzie, szczególnie tuż za Tarnoczką, górą — na której stokach mieści się całe osiedle huculskie w Krzyworówni — zaczynała się puszcza, bez mała sięgająca aż po pasmo czarnohorskie. Tylko czuby połonin wysokich, jak Biła Kobyła, Kostrycz i inne wyłaniały się jak wyspy z morza czarnych lasów. Ale nie tylko w stronę Czarnohory sięgały puszcze górskie. Zarówno na północ ku Kosmaczowi, jednemu z większych osiedli, jako też w kierunku północno-zachodnim, ku dolinie Prutu rozciągały się bezkreśne bory masztowe, jakich resztki można teraz oglądać w „rezerwacie“ pod Czarnohorą.
Rozmiar i nieprzystępność puszcz w tych stronach w nieco późniejszych nawet czasach i ich niedosięgłość dla reszty świata, maluje w tym wypadku od strony humorystycznej — pewien urzędowy i w intencjach poważny, tym niemniej zabawny dokument z początku XIX w. Austriaccy okupanci starali się wszystkimi sposobami o wcielenie kraju do monarchii. Szafowali także rozporządzeniami, karami i groźbami. W dokumencie, który mam przed sobą, właściciele majątku leśnego Krzyworównia wielce zakłopotani, usprawiedliwiają się przed austriackim przynależnym kreisamtem, rezydującym w Kołomyi (miasteczku odległym o osiemdziesiąt kilometrów od Krzyworówni), że nie mogli dotąd spełnić surowego nakazu biurokratycznego i przedłożyć w oznaczonym terminie pomiary „der Krijworównerwaldungen“, gdyż jak głosi i usprawiedliwia pismo: „Każde fachowe indywiduum, które dotąd się zgłaszało, dostawszy się z trudem do tych lasów, po odmierzeniu może setki morgów, wycofywało się z tej pracy lub wprost uciekało, z powodu niedostępnego i niemożliwego do przejścia przepaścistego terenu górskiego, jako też z powodu rozległości lasów, rozciągających się na wiele tysięcy morgów“.
Austriacka władza wydawała dalsze ostre zarządzenia, przedłużając termin ciągle jeszcze o rok, grożąc, że w przeciwnym razie zrobi pomiary z urzędu na koszt właściciela. Właściciele usprawiedliwiają się w dalszym ciągu. W końcu jakoś energiczny kreisamt z przyczyn w dokumentach nie ujawnionych dał za wygraną. Nie wykonał swych pogróżek. Można przypuszczać, że jeden zjazd z Karabki w Jaworowie czy może z Bukowca, ślady niedźwiedzi, całe gościńce leśne udeptane przez