Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
142
SZPIEG

zamierzał, trwożyli mnie ci ludzie, którzy iak mi się zdaie, na zasadzce bydź muszą.
— To moi żołnierze, odpowiedział Lawton.
— Nie mogłem rozróżnić ich po ubiorze, i prawdziwie boiąc się, żebym nie był ze skury odartym.......
— Odartym! Jeżeli chcesz mówić o dragonach Wirgińskich, ostrzedz cię muszę, iż oni maią zwyczay przynoszenia z włosami części czaszki ludzkiéy, iako dowód swego zwycięztwa, którym wzaiemnie chlubią się przed sobą.
— Oh! nie twoich ia dragonów, ale tamteyszych mieszkańców, lękać się miałem przyczynę.
— Tameśmy się urodzili, a oyczyzna nasza, choćby była od innych wzgardzoną, nigdy nam matką bydź nie przestanie.
— Nie rozumiesz mnie Kapitanie; nie mówię ia tutay o tobie, ani o żołnierzach two-