Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
101
ROZDZIAŁ IV.

kolwiek pragnął mnie widziéć szczęśliwym, tyś ieden nadzieie moie uiścił.
— Kochaszże go ieszcze? myśliszże dopełnić iego żądania? zapytała Franciszka z niewinną boiaźnią.
— Byleś tylko na nie zezwolić chciała Franciszko!
— Ja! dla czegóż nie miałabym zezwolić, czego móy brat po mnie żąda?
— Czytałaś więc ten list?
— Nie, obowiązał mnie, aby ci go oddać, nie otwieraiąc go wcale.
— Czytay go zatem droga Franciszko, i bodayiem z twych ust anielskich usłyszał, zezwolenie życzeń brata twoiego.
Franciszka odebrawszy list, czytać zaczęła, z naywiększém zadziwieniem, co następuie:
“Rozstaię się z tobą Dunwoodi. Cezar, którego łasce twéy polecam, wie iedynie o ucieczce moiéy. Bogu tylko wiadomo iakie mnie czeka przeznaczenie; i w tym