Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
83
ROZDZIAŁ III.

wninie. Zeyście ze skały, nierównie iest od wstępu na nią przykrzeysze.
Harper przyłożył palec do ust swoich, na znak przypomnienia Franciszce iéy obietnicy, i wziąwszy kapelusz i pistolety, podniósł suknie, które wisząc w nayciemnieyszym kącie izby, ukrywały ciasne wyjście wydrążone w skale z natury, i od przypadku mieszkańcowi iéy służące.
Łatwo wystawić sobie można, iakie musiało bydź zadziwienie Henryka, a nadewszystko Harweya, gdy wchodząc uyrzeli Franciszkę. Rzuciła się ona w obięcie brata, i zrazu łzami tylko wytłumaczyć się mogła.
Birch zdawał się bydź pomieszanym, spoyrzał na ogień, który chwilą przed nim przygasł, otworzył szufladę od stolika, i ieszcze bardziéy się strwożył, gdy w nim nic nie znalazł.
— Samaś tu przyszła Miss Franciszko? zapytał drżącym prawie głosem.