Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z łez méj boleści, szyderczemi śmiechy,
Tryumfowały w urąganiach głośnych:
Widząc ich, czuję jak promień pociechy! —
Któż wié, czy nawet — o com razy tyle
Błagał za światem: — czy nie niosą może
Wyroku łaski, zwłoki — choć na chwilę —
Na chwilę skruchy i żalu? — O! Boże!
To Anah!

SCENA V.
Wchodzą SAMIASA[1], AZAZIEL, ANAH I AHOLIBAMAH
Anah (postrzegając Jafeta).

Jafet!

Samiasa.

Adamita!

Azaziel (do Jafeta).

Po co,
Zkąd tu przyszedłeś? sam, tak późną nocą,
Gdy bracia twoi śpią wszyscy?

Jafet.

Aniele!
Cóż mi odpowiesz, gdy się wzajem ciebie
Twojemi słowy zapytać ośmielę:
Po coś jest tutaj, gdyś powinien w Niebie?

  1. Czyt. Samijasa.