Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu z resztą wiernych wierze swéj rycerzy,
Umrzeć na łonie swego Ognia-Boga.
I każdy przysiągł, gdy nadziéja minie,
Sam się we wspólnéj zagrzebać ruinie;
I dla każdego stos, co go wyzwoli
Z rąk nieprzyjaciół i z jarzma niewoli,
Tak jest powabny, święty — jak to łoże,
Na którém Prorok ich w latach dziecinnych
Usnął na stosie — gdy Bóg, stróż niewinnych,
Płomienie pod nim w kraśne zmienił róże[1]!

Długo nań z trwogą patrzała dziewica:
Zkad mu ta w oczach gniewu błyskawica?
Zkąd ten płomienny rumieniec na twarzy? —
Cóż on układa? co myśli? co marzy?
Ach! czyliż jeszcze waha się i czeka,
Gdy czas tak krótki, śmierć tak niedaleka?… —
„O! mój Hafedzie!“ — i łzami zalana,
Mówiąc to, przed nim padła na kolana —
„O! mój Hafedzie! mój drogi, mój luby!
„Jeśli mię kochasz, jak przysiągłeś nieraz —
„Błagam jak Boga — teraz tylko, teraz,
„Chciéj mię wysłuchać — nie pragnij swéj zguby!
„Uchodź, uchodźmy! — ratunek w twéj mocy.
„Łódź co nas tutaj przyniosła, wnet może —

  1. Gwebrowie utrzymują, że gdy Abraham, wielki ich Prorok, rzucony został w ogień z rozkazu Nemroda: płomienie zamieniły się w róże, na których on usnął spokojnie. Tavernier.