Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nicą, gdyż cudzoziemscy odbiorcy przekonali się, że jest to towar niepewny, a często fałszowany dosypkami.
Tu Andrzej szykował się do ciężkiej walki. Wiedział, że dotychczasowi dyktatorzy rynku zbożowego dobrowolnie nie wyrzekną się ani morgi terenu, ani jednego ziarnka pszenicy. Wiedział, że niejeden już śmiałek, co próbował sięgnąć po zyski z tej najobfitszej i głównej dziedziny produkcji krajowej — poszedł z torbami, pokornie prosząc tychże żydowskich kupców o łaskawą posadę agenta zbożowego, gdzieś w małem miasteczku.
Dowmunt nie był antysemitą. Lecz tu zdawał sobie sprawę, że do walki przeciw niemu wystąpi solidarnie cała rasa, chociaż nie chodzi mu o wyparcie Żydów; jako takich z rynku zbożowego, lecz o przełamanie monopolu i o uzdrowienie tego rynku. Nie miał złudzeń, by sam mógł tego dokonać. Liczył jednak na pomoc rządu i na poparcie stowarzyszeń ziemiańskich.
Tymczasem tonął po uszy w pracy organizacyjnej.
Od pamiętnego dnia, gdy po rozmowie z Żegotą zawrócił z drogi ucieczki, z całą właściwą sobie pasją rzucił się do zrealizowania postanowień zrodzonych w zdemaskowanej duszy. Dojrzało wówczas w nim kiełkujące, od chwili powrotu poczucie obowiązku wobec kraju, wobec społeczeństwa i wobec siebie samego.
Postanowił, nie oglądając się na innych, robić to, co nakazuje mu sumienie.
Przedewszystkiem należało uporządkować swoje własne życie.
Dwa jednobrzmiące listy wyruszyły w świat. Pierwszy do Nicei, gdzie teraz bawiła Lena, drugi pod Kalisz, do Ireny. Oba zaczynały się od słowa „najdroższa“ i oba kończyły się słowami: …co pozwala mi zachować przyjazne uczucia dla Szanownej Pani“.
Krótkie były, ale dobitne i zawierały sensacyjną wiadomość: Dowmunt donosił, że wstępuje w związki małżeńskie.