Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kie skargi w tej materji i że Dowmunt postara się o umorzenie śledztwa tam, gdzie ono zostało wszczęte.
Taki rezultat walki nie był wprawdzie całkowitą klęską, lecz rezygnacją z szerokich planów rozbicia monopolu zbożowego i stworzenia sobie ze zboża wielkiej bazy kapitału obrotowego.
Siłą faktów „Adrol“ schodził tem samem z areny ekonomicznego życia kraju, jeżeli nie pokonany, to w każdym razie osłabiony i zmuszony do zmniejszenia swoich aspiracyj i ambicyj.
Na dziesięcioletni termin wstrzymania się od handlu zbożem, kupcy zgodzili się bez dyskusji. Wiedzieli, że po dwudziestu latach „Adrol“ po zboże nie sięgnie, wiedzieli tak dobrze, jak i sam Dowmunt. Chodziło przecie tylko o kwestję prestiżową, o pokrycie przegranej stereotypowem „cofnięciem się na zgóry upatrzone pozycje“.
Jedynym niezaprzeczalnym zyskiem Dowmunta było zdobycie spokoju, no i zwężenie ram przedsiębiorstwa, które dzięki temu, nie mogło już obawiać się braku kapitału.
Pociąg warszawski odchodził o godzinie dziesiątej minut dwadzieścia wieczorem. Andrzej przed dziesiątą był już na dworcu. Kupił bilet i przechadzał się po peronie. Był niezadowolony z siebie.
Nie należał do natur umiejących lekko przechodzić do porządku dziennego nad kompromisami w walce. Usprawiedliwał się przed sobą tylko tem, że naprawdę sił mu już brakło. Walka wewnętrzna stokroć więcej ich zżerała. Tęsknota za Ewą i za Jankiem, jak gryząca rdza paliła mózg, jak wielki skrzep krwi utkwiła w sercu.
Ewa nie pisała doń wcale. I on do niej nie pisał. Wiedział o niej wszystko z częstych listów Janka.
Każdy z nich był dla Andrzeja powodem wielkiej radości i spazmem dojmującego bólu. Janek, bowiem, ustawicznie nalegał, by „kochany Pan Andrzej koniecznie przyjechał na Hel, gdzie lipiec jest tak piękny“.