Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czuję do niego wielka urazę! Bądź spokojny, ojcze między nami wszysko skończone.
— Pamiętaj, że więcej ode mnie nie ucjekniesz! Nigdy!
— Nie, ojcze, zbytecznie podniecasz się!
Następny dzień i noc Aniela spędziła na rozmyślaniach. Zawsze przychodziła do wniosku, że Janek jej nie kocha. Atakował ją, bo chciał zaspokoić chuć. Zastanawiała się nad tym, czym jest miłość. Rozczarowała się co do życia. Jest młoda, a już złamana życiowo. Co ma za cel życie, pełne cierpień? Może skończyć ze sobą?

— Beze mnie zgnije w więzieniu! — rozmyślała. — Ja jedna mam jeszcze na niego wpływ i mogłabym go wyciągnąć z bagna. Jestem niedoświadczona, nie znam mężczyzn. Może Janek ma rację i ja jestem wszystkiemu winna?..

Szukała odpowiedzi w opowieściach, w których miłość jest tak pięknie opiewana. Wszak miłość musi być wielką i nieznaną potęgą, skoro autorzy przedstawiają ja każdy na swój sposób.
Aniela wyspała pamięć, by uprzytomnić sobie szereg dialogów i przeżyć wielu bohaterów powieści. Ileż rozkoszy przeżywali w miłości? Pisarze byli ludźmi doświadczonymi. I lepiej od niej znali rozkosze miłości. Ale oto Aniela otrząsnęła się od tych myśli, gdyż kusiły ją do grzechu.

W pewmym momencie przypomniała sobie Żarskiego. To już był doświadczony mężczyzna, a jednak popełnił samobójstwo zawiedziony w miłości.
I znów wypłynął w jej wyobraźni Janek. I poczuła na ustach jego płomienne pocałunki. Odezwały się spragnione zmysły, które jeszcze nigdy nie zaznały