Przejdź do zawartości

Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wielkie pragnienie. Podnosił kilka razy naczynie do ust, wkońcu jednak wylał wodę zwolna na dłonie, jakby je umywał przed jakąś świętą czynnością. Potem pochylił się, ujął pierścień i odsunął deskę w bok.
Znalazł na jej stronie spodniej blady napis, nadgryziony białą pleśnią i trudniejszy do czytania:

Jeśli atoli żywym zejść ci padnie,
Nie mów nikomu skąd przychodzisz ninie.
Gdyż ciemń otoczy cię, jak w grobie, na dnie,
Ciemń, w której wszystko w jedną nicość spłynie.
I będziesz błądził, skazany na wieki,
W samotni, hańbie pośród ludzi wiela...
Ten kraj, tak bliski życiu, a daleki,
Epoce twojej nie da przyjaciela.

Zapalił szczapę smolną, wetkniętą już poprzód za pas, i zszedł ostrożnie po stopniach. Gromada wstrętnych czarnych sępów zerwała się ze skał i jęła zataczać nad nim koła, przecinając chmury dymu pochodni. Długie, żółtawe szyje ptaków, pozbawione piór, wyciągały się ku jego oczom, tak że musiał bronić ich laską pielgrzymią.
Po obu stronach miał kolumny z sękatych, zwęglonych pni sigillarji, mury pokrywał kostkowaty deseń z odciskami gałęzi lepidodendronów, o łuskach jaszczurczych, zaś wiodące coraz to niżej stopnie schodów wykładane były kopalnemi potworami i gadami. Naogół był to świat zamarły, który utracił już posiadanie bytu.
W ciemni posłyszał Alienus nagle jakieś szepty i, wyciągnąwszy pochodnię, zobaczył trzy sklepione kurytarze. U wnijścia do lewego siedzieli trzej mnisi, przysłaniając dłońmi oczy, u prawego siedziała dziewczyna, a przy środkowym nie było nikogo.