Przejdź do zawartości

Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hans Alienus:

Imię twe: trwoga, państwo twoje: męka,
Od lat już długich nie wzywałem ciebie...
Może to jeno zawołało serce,
Bo wszędzie, kędy niedola mnie niesie
Czuję, że gniecie mnie twa ciężka ręka,
Nawet wśród zmarłych, w ponurym Hadesie...
Lecz teraz połóż raz koniec rozterce,
Zdejm maskę, niechże raz choć widzę siebie,
Niech poznam, iże to złudne łańcuchy,
W które przeszłości mnie zakuły duchy,
Żem przez omyłkę jeno nazwał krwawą
Trupem, co żyje, że sam żyć mam prawo!
Dość sporów marnych, dość męczeńskich stosów,
Gdzie giną wszyscy myślący inaczej,
Wszak słowo: pokój! to szczęście niebiosów,
To dom ojczysty, radość życia znaczy
Chcę przy ognisku raz zasiąść spokojnie
I kres położyć tej straszliwej wojnie,
Poszukiwaniom przez pustynne piaski...
Gdy mi użyczysz tego jeno daru
Dam ci się zabić, wielbiąc twoje łaski,
Pokosztowawszy onego nektaru.

Dawna Święta:

Zawsześ ślubować był ochotny wielce,
Lecz wiedz, że słowo moje jest ze stali!
Czego tkniesz jeno, w gruz się zaraz zwali.
Z każdego morza słyszysz śpiew syreni,
Szkielety jeno znajdując na brzegu,
Tak jest i nigdy, nigdy się nie zmieni!
Gorycz w puharze, w zmarłym żądzę nową
Każde dotknięcie twoje zaraz zbudzi