Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I rzeczywiście pełnił teraz służbę aż w Coruna, jako żołnierz znajdującej się tam komendy.
Pani Tona dowiedziawszy się o tem niemal odchodziła od zmysłów. Złodziej! Nikczemnik! Zwodziciel!... Zaufajże tu takim pięknym słówkom!... A więc tak się odwdzięczył jej za to, że nie żałowała mu swych oszczędności, za to, że nieraz w godzinach odpoczynku czesała mu włosy z taką tkliwością, jakgdyby była jego matką!
Rozpacz biednej kobiety była bezsilna, aby nie wyszło wnet na jaw to, co przynaglało sprawę ślubu. Po kilku miesiącach pani Tona krzątając się za ladą, usługiwała już gościom podtrzymując ręką dziecko przy okazałej piersi z ciemną plamą dokoła sutka. Była to blada, słabiutka dziewczynka o jasnej, dużej główce wyglądającej jak złota kula.