Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dyrektor firmy wskazał na parowiec francuski, jaki nadpłynął z Suezu i tegoż jeszcze wieczora odpłynąć miał do Marsylji. Podjął się załatwić wszystkie formalności i polecić go kapitanowi okrętu. Odjazd nastąpić miał za cztery godziny. Ulises, zebrawszy swe rzeczy i wyekspedjowawszy je na pokład, chciał jeszcze rzucić okiem na wszystkie owe miejsca, gdzie tyle chwil przeżył z Freyą. Żegnajcie ogrody, gdzie się kryje Villa Nazionale i białe Acquario! Żegnaj, „Albergo“!
Niezrozumiała obecność Estebana w Neapolu złagodziła mu zresztą przykrość, jaką odczuł początkowo na wieść o tajemniczem zniknięciu Niemki. Myślał ze smutkiem o straconej kochance, jednocześnie jednak usiłował w bolesnym niepokoju odgadnąć, czego się dowie za powrotem do domu.
Nieco przed zachodem słońca parowiec francuski podniósł kotwicę. Od dawna już Ulises nie podróżował morzeni jako zwykły pasażer. Zdezorientowany, błądził po korytarzach, mieszając się z tłumem podróżnych. Pod wpływem przyzwyczajenia wyszedł wkrótce na pokład i począł rozmawiać z kapitanem i oficerami. Wkrótce też poznali oni w nim starego wilka morskiego.
Tu wszakże Ferragut był poprostu intruzem; uświadomiwszy sobie więc, że pobyt na mostku kapitańskim bez prawa wydawania rozkazów sprawiał mu jedynie przykrość, — ruszył z powrotem na dół, przyglądając się po drodze grupom podróżnych. Byli to po większej części Francuzi, powracający z Indo-Chin. Między pokładami umieszczono cztery kompanje strzelców anamickich, drobnych, żółtych, ze skośnemi oczyma, o miauczących głosach. Jechali na wojnę. Oficerowie ich zajęli kabiny środkowe okrętu, wioząc z sobą rodziny, które po dłuższym pobycie w kolonjach nabrały wyglądu egzotycznego.
Ujrzał tam Ulises damy, biało ubrane, pół