Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żach. Za powrotem wiedziałam zawsze, żeś o mnie zapominał, żeś mi bywał niewierny. Wszystko mi o tem mówiło: listy, jakie zostawały w kieszeniach, fotografje, jakie znajdywałam w książkach, aluzje twych kolegów, twe dumne czasem uśmiechy!
Na chwilę potok gwałtowny słów się urwał, płomień, jaki pod wpływem wspomnień wybiegł jej na policzki, teraz przygasł na nowo.
— Wyższa byłam jednakże ponad to wszystko — ciągnęła dalej. — Znam marynarzy: sama jestem córką marynarza. Ileż razy widziałam łzy na oczach matki, ileż razy budził się we mnie bunt na ich widok. Po przecież to, co robić mogą mężczyźni w odległych portach, łzy jednej nawet nie jest warte... Oh! żona, kochająca męża, wiele nieraz musi wycierpieć!... Ale gotowa jest też zawsze wybaczyć... Teraz jednak... Teraz!
Tej ostatniej właśnie zdrady małżonka mu darować nie mogła... Rywalkami jej nie były już dziewki przedajne z miast portowych, ani podróżne, mogące go obdarzyć ledwie paroma dniami rozkoszy, jak się rzuca, nie przystając nawet, jałmużnę ubogiemu. Tym razem Ulises się rozkochał jak smarkacz w kobiecie pięknej i wytwornej, w cudzoziemce, dla której zapomniał o swych sprawach, opuścił statek; która go zatrzymała na obczyźnie, zmuszając do zerwania niemal z rodziną. I biedny Esteban, już czający się prawie sierotą wskutek postępowania ojca, pojechał, by go odnaleźć, narażając się tym sposobem na śmierć... i to na taką śmierć!
W skargach Cinty było coś więcej, niż boleść obrażonej małżonki: było to uczucie rywalizacji w stosunku do owej pani z Neapolu. Cinta wyobrażała ją sobie jako damę, opływająca w zaszczyty i rozkosze. Zazdrościła jej owych środków, jakiemi się zdobywa mężczyzn; poczucie własnej