Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 179 —

kamienie były podejrzanego blasku i bardzo podejrzanej wielkości.
Potem z kieszeni swej długiej, białej i złotem haftowanej kamizelki wyciągnął dużą kieskę, aby w nią pozbierać wygrane pieniądze. Gdy wyciągnął woreczek, wyskoczyła z kieszeni i padła na stół mała miniaturka na kości słoniowej, a potoczywszy się po stole, zatrzymała się na dukatach, które jeszcze leżały przed Fogelwandrem.
Młody oficer siedział podówczas właśnie w głębokiem zadumaniu, a oczy jego wlepione były w resztkę złota. Miniaturka uderzyła go tedy zaraz. Obojętnie i przelotnie spojrzał z początku na miniaturkę i chciał ją już odsunąć Seingaltowi, gdy na raz drgnął cały, a na twarz mu wystąpił wyraz nagłego zdziwienia. Chwycił gorączkowo szybkę ze słoniowej kości i począł się jej chciwie przypatrywać....
Miniaturka pochodziła z pod lichego widocznie pendzla, a mimo to z dokładną wiernością oddawała rysy, które na zawsze wbiły się w pamięć i wyobraźnię Fogelwandra. Sylwetka wyobrażała