Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 205 —

wodzie. Hulaliśmy razem z innymi; wiele krwi szlacheckiej i żydowskiej przeleli, a ze złotem, z perłami, z kamieniami drogiemi aż kłopot był nieraz. Choć nasza banda teraz tylko kilka głów liczyła; trzymaliśmy się zawsze razem i wyprawiali się na własną rękę. Puk wiele bogactwa znowu nazbierał, ale i my go wiele dostali....
....Zebrał się Pukowi znowu worek tęgi, trzeba było zagrzebać znowu — tam, gdzie już skarb leżał. Jak zawsze, tak i teraz mnie wziął do pomocy. Ale nim ruszyliśmy na ukryte miejsce, pokazała się zdrada na Puka, Było w naszej kompanii chłopię małe, syn dyaczka. Chłopiec ten czytać umiał i pisać, a Puk go dla tego trzymał przy sobie.
....Lubił mnie ten chłopak, bom mu dobry był zawsze, a bywało kiedy Puk się upije i katować pocznie biedne dziecko, to ja mu na pomoc idę i z rąk Puka wydzieram. Ot, i za to lubił mnie sierota. Mówi mi przed samym odjazdem chłopak:
— Trokim, nie idźcie jutro z watażką.
— A czemużbym ja iść nie miał? cho-