Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 294 —

odemnie, ale musisz nam wiernie służyć i wszystko uczynić, co tylko w siłach twoich.
— Przysięgam! — zawołał uroczyście Kwacki.
— Czy spamiętałeś sobie dobrze rysy owej dziewczyny, którą widziałeś przez kraty z lochu?
— Stoi mi przed oczy, jakbym ją widział w tej chwili.
Fogelwander wydobył sylwetkę, wygraną od włoskiego awanturnika, i pokazał ją Kwackiemu.
— To ona! dalibóg to ona! Jakby żywa! — zawołał Kwacki.
— Słuchajże teraz, o co chodzi — rzekł Fogelwander — ta kobieta jest ofiarą Szachina, handlarza dusz. Wykradł ją ojcu i więzi w ukryciu, zapewne, aby ją przedać pierwszemu lepszemu baszy.... Musimy uwolnić tę dziewczynę jak najprędzej, dziś jeszcze. Skoro noc nadejdzie, chcemy wtargnąć do domu Arona prochownika. Wskażesz nam drogę?
— Wszystko uczynię, choćbym ża-