Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 335 —

że jest celem nieubłaganej, śmiertelnej zemsty, że na życie jego godzi ręka, nie wzdrygająca się zbrodni, ręka silna i doskonale okryta tajemnicą.
— To Szachin... — rzekł sobie Fogelwander. — Handlarz dusz dotrzymuje słowa!
I stanęła mu, żywo w pamięci owa scena w Aronowem domostwie, kiedy Szachin z namiętnym połyskiem swych oczu, z wyrazem stanowczym i groźnym na twarzy, taką uczynił przysięgę:
— Przysięgam, po trzykroć przysięgam, że jeśli pan złamiesz w czemkolwiek tę ugodę ku krzywdzie mojej nie ujdziesz mojej zemsty, choćbym ją mieniem mojem, krwią moją, życiem mojem przypłacił. I niechaj mi Jehowa nie przebaczy, jeśli ja tobie przebaczę!
Fogelwander przygotowany był na wszystko. Nie wychodził nigdy inaczej, tylko dobrze uzbrojony i w towarzystwie Porwisza, a we wszystkiem zachowywał jak największą ostrożność. Generał de Witte, którego mocno oburzały te tajemnicze zamachy, zaostrzył policye miejską, wysyłał osobne patrole, odbywał