Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pomnij! O. Lalko, ciesz się, gdyż serce moje z pewnością cię wytropi!

W drogę!





IV.
TAJEMNICA WILLI „LUMINOZA“.



Żem poszukiwania swoje rozpoczął od Bałtyku, ściślej: od Sopot, to nie dlatego, bym może miał jakową pewność, lub choćby poszlakę tylko, iż tam właśnie wykryję pięknego zbiega. Boże uchowaj! Logika wyboru Sopot, a nie, dajmy na to, Zakopanego, opierała się na bardzo trudnej skądinąd prototezie:
— A dlaczegóżby mianowicie nie nad morzem, a gdzieś w górach, w Zakopanem, lub w Kosowie?
Jakie były wyniki pierwszej mojej wyprawy, to inna rzecz. Pani Lalki, ma się rozumieć, nie znalazłem. Może to tak się stało przez proste przeoczenie, może gdzieś w ogrodzie pensjonatowym lub w koszu na plaży śliczny dezerter, z duszą pełną goryczy, daremnie oczekuje pogoni? Czy ja wiem, doprawdy...
Tak mi się atoli ułożyły wypadki, że całkiem inne, na miejscu znagła wyrosłe zadania zaprzątnęły mój umysł. Tą sprawą, która z programu mię wytrąciwszy, ucieczkę Lalki na dalszy odsunęła plan, była ponura, najeżona zagadkami, przezemnie zresztą pomyślnie rozwiązanemi, sprawa portretu Marcina Kuleszy. Jakby wyglądało życie w uroczej „Luminozie“, gdyby mądry traf nie mnie powierzył był