Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/483

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nastała kłopotliwa cisza. Amy pochyliła w zmieszaniu głowę, starając się nadaremnie ukryć rumieniec, jaki rozjarzył się jaskrawym płomieniem na jej policzkach.
Podniosła na niego przestraszony i zarazem błagalny wzrok. W spojrzeniu tem widniała niema prośba.
Zrozumiał ją. Chodziło jej o to, aby ni wziął jej odezwania za chęć celowego przypomnienia pamiętnych słów Daisy.
Przez chwilę walczył z sobą. Brała go chęć rzucenia się jej do nóg i pozostania u nich tak długo, dopóki nie usłyszy z jej ust zapewnienia, że zostanie dla niego tem, czem została Daisy dla Tomari.
Lecz natychmiast do duszy jego wkradł się ponury cień zwątpienia. A jeśli jeszcze wciąż żyje ona tylko pamięcią o nieszczęsnym Edwardzie? A jeśli miłość ku niemu jest w niej tak wielką, że wyklucza wszelkie inne uczucia?
Teraz pozostaje mu jeszcze ułuda, a wówczas, gdy przemówią jej usta będzie miał okrutną prawdę! Niewiadomo z czem lżej żyć!
Bał się poprostu tej prawdy... panicznie lękał się jej!
Opanował drżenie rąk i głosu. Rzucił wzrokiem na wskazówki zegaru i podniósł alarm.