Przejdź do zawartości

Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściem na jego brzeg kończyła się nam najgorsza przeprawa. Nad niższym stawkiem doliny Wielkiej błyszczał w pomroce jasny punkt, cel i kres dzisiejszej wycieczki; był to dach świeżo gontem pokrytego szałasu u brzegu stawu zbudowany przez Węgrów. Musieliśmy jednak u wrót drogi na niższe piętro czekać na resztę towarzystwa, które z drugim naszym przewodnikiem Jasiem Gronikowskim, nie mogąc nam z Walą naprzód idącym nadążyć, pozostało w tyle. Wołaliśmy z całej siły, aby o sobie dawać znać nawzajem z obawy o wypadek, czy się który z towarzyszy nie zabłąkał lub nie uwięzgnął w jakiej dziurze. Szczęśliwie jakoś zebraliśmy się wnet razem ponad Ogrodem Walenberga.
Staw Długi ma liczyć wzdłuż 300 kroków, wszerz u końca górnego 30, u dolnego 120; z niego uchodzi woda przez bujną alpejską łąkę, bogatą w roślinność górską, którą od imienia szwedzkiego botanika Walenberga, Ogrodem jego nazwano. Badał on bowiem florę Tatr i wydał w r. 1814 w Getyndze dzieło swoje po łacinie pod tytułem: Flora Carpathorum.
Otóż Ogród ów Walenberga na 1500 kroków długi a 500 szeroki jest rajem dla botaników i stolicą tatrzańskich świstaków, bo sobie tę łąkę najwięcej upodobały. Piętro drugie ową łąką objęte, kończyło się także stawem, jak wyższe od niego i niższe; opisuje go jeszcze Genersich w r. 1807, lecz dziś pozostał z niego ślad w postaci trzęsawiska (5598’).
Na trzecie piętro zeszliśmy ścieżką popod skałą Granatów, z której ścieka ciągle woda kroplami jakby wieczny deszcz. W prawo od zachodu szumiał potok spadający po