Przejdź do zawartości

Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
70

„Ależ zwolna, mój Wojciechu!
„Nie groź sąsiadowi,
„Wszak-to za to niema grzechu,
„Że człek coś wypowié.“       36

— „O, jest, Panie! jest, — i wielki!
„Bo mamy sąsiadów;
„A to w kraju pizus[1] wielki
„Poszedł z tych układów!“ —       40

„Ależ jedź-bo do Warszawy,
„Tam ci każdy powie:
„Że już dawno nasze sprawy
„Ważą i Panowie.       44

„Dzisiaj myśmy już nie sami;
„Anglja morzem śpieszy,
„Z całej duszy Francuz z nami,
„Jest ruch nawet w Rzeszy[2].       48

„Wiem ja jeszcze i coś więcéj;
„Lecz... sekret — Panowie!
„W trzydzieści i sześć tysięcy
„Ciągną już Węgrowie.       52

„Krótko mówiąc, ślicznie stojem
„Z Austryackim tronem;
„Chcą ukończyć rzecz pokojem, —
„Młodym Napoléonem[3].“       56

Na to Wojciech, zagadnięty,
Bardzo się zadziwił;
Zrazu wieścią był przejęty,
A potem się skrzywił.       60


  1. w. 39 pizus, właściwie ubóstwo, chudopachołek, hołota.
  2. w. 48 Rzeszy niemieckiej.
  3. w. 56 Napoléonem, czytaj Napoljonem.