Przejdź do zawartości

Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy nie, my później będziemy się rachować z Rzymem.
— Zanim Wasza Miłość z Rzymem się porachujesz, Krzyżak wkroczy do Polski.
— Aha, tędy droga! Jużeście Krzyżaka podburzyli, widzisz, — zwracając się do króla, — jak prowadzi interesy twój wierny sługa.
— Krzyżaków podburza Zygmunt — odrzekł Jagiełło.
— A Rzym im chętnie w pomoc spieszy, — dorzucił Zbigniew. — Czyż Wasza Wysokość nie przewidziałeś tego? Toż jedyna dla nich pora, aby nam spaść na głowy.
— Bądź spokojny, światły biskupie, jużem ja to obliczył. Ojciec Święty złamanego denara im nie da. Luxemburczyk drży o własną skórę, którą radzi garbują husyci, poradzimy sobie z Krzyżakiem.
— I nam-że teraz prowadzić wojnę? — ozwał się strapiony Jagiełło.
— Ty, braciszku, pilnuj młodej żonki, już my ją poprowadzim.
— Wasza Wysokość swojemi siłami nie wystarczy.
— A ty nam swoich wzbronisz, biskupie?
— Czy ja sejmem?
— Nie, tyś ich sumieniem, władcą ich dusz. Ale husyci was zreformują. Coraz więcej owieczek wymyka się z pod waszej władzy.