Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

POPIEL.  Tu?
ADELA.  Tu, mój królu biesiad i miłości.
Pierwszy raz twoich widziałam ja gości,
Lecz...
POPIEL.  Co? stryjowie?
ADELA.  Nędzni obłudnicy!
Kiedy Władysław zrzekał się dzielnicy,
„To nasze!“ szeptał Wyżymir zazdrośnie.
A Zbigniew na to: „Król ponad nas rośnie!
„Trzeba go zerwać, jak owoc dojrzały...“
Tak było, teraz idź i walcz dla chwały!
POPIEL.  Podli! Przeczuło ich tak serce moje.
Lecz się nie lękaj! Za mocno ja stoję;
Jest czem połamać i zdrajców i wroga.
ADELA.  Więc jeszcze marzysz o wojnie? Przez Boga!
Ten lirnik, królu, mówił głosem kmieci.
POPIEL.  Nie znasz ich. U nich serca, jak u dzieci.
(Wchodzi Świergoń).
A ty z czem?
ŚWIERGOŃ.  Królu, głowa twa zdradzona!
W zmowie na ciebie Szczerb, Mirosz i Brona...
POPIEL.  (przerywając).
I Piast. Wiem o nich. Zacne zrzędy stare,
We wiecowanie ślepą mają wiarę,
Lecz będą ze mną.
ŚWIERGOŃ.  Ja słyszałem, królu...
POPIEL.  Precz!Serca mego nie gryź mi, ty mółu!
(zamyślając się)
Lecz jeśli...
ADELA.  (spiesznie).O, zważ!
POPIEL.  Nie! Ci mnie nie zwiodą.
Chyba mi kłamie każda twarz pogodą.
(odchodzą).