Przejdź do zawartości

Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
53
Nieboszczyk w kłopotach.

dla ojczyzny, która w takiem jest utrapieniu!... A niejedna zacna panienka zerknęłaby na ciebie i w skrytości serca rzekłaby: kocham tego człowieka!... —
Zdawało się nieboszczykowi, że śród szmeru modlących się, posłyszał cichym wymówione głosem: kocham go...
O. Błażej ciągnął dalej:
— I rzecze ś. p. Tymoteusz do Pana Boga: O ja nieszczęśliwy! Teraz widzę jak nisko upadłem, jak się w błocie grzechu tarzałem! Widzę, jak podchlebcy oszukiwali mnie, jak żyjąc ze mnie, namawiali mnie do grzechów!... O! gdybym mógł nazad wrócić na ziemię... gdybym mógł rozpocząć nowy żywot... gdybym mógł zamiast tych lafirynd malowanych, zjednać sobie serduszko jednej zacnej panienki...
...I zapłakał gorżko ś. p. Tymoteusz a Pan Bóg rzecze do niego: życzenia twoje przychodzą zapóźno! Oto za chwilę przybiją wieko do trumny, spuszczą do grobu i zasypią ziemią! A z za grobu już nikt nie wraca!...
— O Boże miłościwy! — zawołała z płaczem Jagusia.
W tej chwili dało się z trumny słyszeć głośne szlochanie. Łzy jak bób duże zaczęły nieboszczykowi płynąć po twarzy...
Podniósł głowę i zawołał: