Przejdź do zawartości

Strona:Zofia Dromlewiczowa - Szalona Jasia.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciółka zostawała tu, podczas gdy ja miałam zamieszkać daleko, w wielkiem mieście.
— Chciałabym pojechać, ciociu, gdyby Hala pojechała ze mną — odpowiedziałam po chwili.
— To niemożliwe — westchnęła ciocia.
Przez chwilę siedziała w milczeniu, patrząc na mnie jakby zastanawiając się czy dobrze uczyniła, potem westchnęła, lecz tak cichutko, że ledwo było słychać to westchnienie i szepnęła.
— Pamiętaj, Jasiu, gdyby ci było źle, to zawsze czeka na ciebie twój dom, wiesz przecież jak bardzo cię tu kochamy.
— Wiem, ciociu, — odpowiedziałam i objęłam ją za szyję. Pocałowałyśmy się mocno, ciocia zgasiła lampę i wyszła cicho z pokoju. Chciałam pomyśleć o jej słowach, o tem dlaczego przypuszcza, że może mi tam być niedobrze, lecz nie zdążyłam, zasnęłam natychmiast. Gdy się obudziłam było już rano, Antosia odsłaniała firanki i głośno gderała, że najmniejszego sensu niema, aby oddawać dziecko do obcych ludzi.
— Prędzej, Jasiu, prędzej, — śpieszyła ciocia.
Ubierałam się więc jak tylko mogłam najprędzej. Hala, która zawsze potrafi ubrać się szybciej odemnie pomagała mi.
— Kiedy napiszesz, Jasiu? — pytała.
— Zaraz po przyjeździe.
— Pamiętaj!
— Ja będę pamiętała, ale czy ty mi odpiszesz. Tak przecież nie lubisz pisać, Halu.