Przejdź do zawartości

W pamiętniku (Norwid, 1934)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł W pamiętniku
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W PAMIĘTNIKU.
I.

Nietylko, pierw się najadłszy mandragor[1],
Błądziły w limbach szalone kobiety,
Nietylko Dante i trzeźwy Pythagor[2],
Byłem i ja tam... pamiętam, niestety!

II.

Że byłem, tomów dwunastu na dowód
Pisać... sił nie mam, bo myśl mię udławia.
Jestem zmęczony! Wolę jechać «do wód» —
Nie na wyjezdnem się o piekle mawia!

III.

Wolę gdzieś jechać, w pilnym interesie,
Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem,
Wieki potrącać, jako grzyby w lesie,
Ludzi, epoki, mieszać wszystko razem —

IV.

Być tam i owdzie, wonczas, dziś i potem,
Jako się wyżej albo niżej rzekło,
A nie równiejszym wracać kołowrotem,
A nie odpomnić, że zwiedziłem piekło!...

V.

Lecz pytasz: «Owdzie, co tak wielce trudzi,
I które z bliskich spotkałem postaci?»
Tam braci niema, ni bliźnich, ni ludzi,
Tam tylko studja nad sercami braci!

VI.

Tam uczuć niema, tylko ich sprężyny,
Zdające z siebie wzajemny rachunek,
Do nieużytej podobne machiny,
Puszczonej w obieg przez pęd lub trafunek.

VII.

Tam celów niema, lecz same rutyny
Pozardzewiałe — i niema tam wieków,
Dni, nocy, epok — tam tylko godziny
Biją, jak tępych utwierdzanie ćwieków.

VIII.

Nieokreślone pierwej cyfrą stałą,
Lecz fatalności pchnięte raz ostrogą.
Nie znaczą wcale, co, kiedy się działo —
W godzinę wybić liczby jej nie mogą!

IX.

Rzekłbyś, w tytańskim z wiecznością zapasie,
Mniejsza czy biją minuty czy lala.
Iż każda wątpi o sobie i czasie,
Każda dogania się, lecz nie ulata...

X.

Jakby wcielonej ciągle puls ironji
Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie,
Że z godzin żadna siebie nie dogoni,
Że nie wydzwoni siebie,dzwoniąc wiecznie.

XI.

A ten systemat sprężyn bez ich celu,
Jakby tragedja bez słów i aktorów,
Jak wielu nudów i rozpaczy wielu
Muzyka, gwałtem szukająca chórów

XII.

Raz wraz porywa spazmem za wnętrzności,
Jak niezwykłego do morza człowieka;
Tylko nie spazmem nudy, lecz wściekłości,
Który, sam nie wiesz, skąd i poco wścieka.

XIII.

Wtedy to próba jest, wtedy jest waga,
Ile nad sobą wziąłeś panowania;
Wartość się twoja ci odsłania naga —
I oto widzisz, ktoś ty, bez pytania.

XIV.

I ileś zwał się tym lub owym w czasie,
Lub byłeś zwany imieniem twych dziadów,
Widzisz — i ile nabrałeś sam na się
Z tradycji, tonu, stylu, lub przykładów.

XV.

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnéj,
Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
Czy to, co twoje, ma być zatracone.

XVI.

Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą? Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?...

XVII.

Lecz prawić o tem i prawić na dowód,
Że byłem owdzie — myśl sama udławia!
Jestem zmęczony... wolę jechać «do wód»,
Nie na wyjezdnem o piekle się mawia.

XVIII.

Wolę wsiąść na koń z jakim drabem, który,
Prócz ze swoimi, nierad bywać z nikiem,
Historji nie zna, ni architektury,
Milczy, jak pomnik, będąc sam pomnikiem.

XIX.

Na dwukrańcowe wolę ruszyć szlaki
Krajów i wieków, gdzie przestrzeń granicą,
Granica czasem... i gdzie, z nad kulbaki
Patrząc, firmament cały... okolicą!





  1. mandragora, po polsku: pokrzyk, egzotyczna roślina lekarska.
  2. Pythagoras (żył około 550 r. przed Chr.), sławny filozof grecki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.