Przejdź do zawartości

Wizya pustyni

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tytuł Wizya pustyni
Pochodzenie Poezye IV
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1900
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wizya pustyni.

Rozległe, nieskończone suchych piasków morze,
Pustynia, której oko sępa nie przesięga;
Gdzieś za niebieskim sklepem blada różu wstęga,
W górze słońce pożarem płomienistym gorze.

Pustka, pustkowie śmierci... Powietrze spalone
Zamarło, zamarł piasek, zamarł sklep niebiosów;
Z dalekich ziemi życia zmarło echo głosów ...
Nawet słońce nieżywych ma blasków koronę.

I bezmiar... Gdzie wzrok posłać: w nieskończoność bieży,
Męczy się, pędzi, rwie się i z pustki wydziera
I zrozpaczony pada w bólu i umiera,
Jak jeleń tu zagnany... Tu niema rubieży.

Czasem sępy o łuku rozciągniętym skrzydeł
Kołują na błękicie lub nieporuszenie

Wiszą, jakby omdlone przez słońca płomienie,
Podobne do złych znaków nieba i straszydeł.

To jest jedyne życie... Ta jasna polana,
Ta zieleń, palmy, sosny, te złocone wieże,
Tych białych domów rzędy, te trzody, pasterze,
To życie wśród rzek srebrnych: to fata morgana...

O duszo! To złudzenie — te świetlne widziadła,
To życie, ta zieloność, te spienione rzeki...
Tu nic niema prócz ciszy, martwoty i spieki...
O duszo! To jest ziemia w sen śmierci zapadła...

Tam w dali otchłań morza - daleka, daleka,
Nie widać go, nie słychać, li wieść o tem krąży,
Że ono brzegi lądu coraz więcej drąży,
I że z każdym dniem głębiej w skraj pustyni wcieka.

Kiedyś te złote gwiazdy, słońce krwawych blasków
W niezgłębionej bezdeni ciemnych wód zatoną,
A oczy będą biegły w przestrzeń nieskończoną
Po martwej, pustej wodzie, grobie martwych piasków.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.